13 lis 2012

Rozdział 13

Witam :) Rozdział nawet długi, ale nie za fajnie mi wyszedł. Od paru dni jakoś nie za bardzo wenę mam... ;/ Postaram się, aby następny rozdział był lepszy! :)
Pozdrawiam.
________________________________________________
Rozdział 13

  Umówiliśmy się, że dzisiaj będziemy u chłopaków spać. Obudziłam się z lekkim katarem, ale nie chciałam nic mamie mówić. W szkole dzień szybko minął. Widziałam nawet parę razy przez okno, że Wojtek samochodem przejeżdża. Ostatnia lekcja się dłużyła. Biologia - znienawidzony przedmiot. Nauczycielka również znienawidzona. Wzięła mnie do odpowiedzi. Jedno szczęście, że zapamiętałam dużo z lekcji i dostałam 4. Zadzwonił dzwonek i od razu pobiegłam do szafki. Przebrałam buty, ubrałam kurtkę i wybiegłam na dwór. Pożegnałam się z Tatianą i szłam z Kamilem w stronę furtki. Zauważyłam, że ktoś czeka obok furtki. Myślałam, że to jakiś rodzic czeka na młodsze dziecko, a okazało się, że to Alex.
-Hej, Mell! - krzyknął.
-Heeeeej! - podbiegłam do niego i przytuliłam się. - Alex, to jest Kamil. Kamil-Alex. - przedstawiłam Kamilowi Alexa. Gdyby to ktoś inny był, pewnie bym nie przedstawiła, ponieważ dość dużo osób jest fanami Arsenalu. Kamil był również fanem, ale od niego jakoś nie oczekiwałam wielkiego szoku. Następnie pożegnałam się z Kamilem i razem z Alexem ruszyliśmy w stronę sklepu, w którym mama pracowała. Miała wziąć mi ubrania i wszystkie rzeczy potrzebne do spania. Jutro zrobię sobie wolne od szkoły, żebyśmy mogli dłużej rozmawiać i się wygłupiać. Karolina też nie idzie jutro do szkoły. Po drodze co minutę kichałam, więc Alex mógł się domyślić, że bierze mnie choroba. Wzięłam od mamy wszystkie rzeczy i zostawiłam u niej torbę z książkami.
-Mamo, dostałam dzisiaj 4 z Biologii. - powiedziałam.
-No to super! W nagrodę za to jutro możesz wrócić o której chcesz. - powiedziała po czym Alex się zaśmiał. Ruszyliśmy w stronę hotelu. Nie było tam nikogo. Zaciekawiona zapytałam gdzie jest Wojtek z Theo.
-Pojechali do sklepu i po Karolinę. Może im to jeszcze trochę zająć. - powiedział i przykrył mnie kocem. - Jesteś chora. A wiesz co Ci obiecałem, więc masz tutaj leżeć i czekać aż wrócę. - powiedział i zszedł schodami w dół. Włączyłam telewizję. Leciał mecz reprezentacji Polski w siatkówce. W tym czasie Alex przyszedł z gorącą herbatą. Usiadł, przytulił mnie i razem ze mną oglądał mecz. Zazwyczaj oglądając mecz komentuję ich grę.
-Kurde, Dziku! Co ty zrobiłeś?! - zaczęłam krzyczeć. - Zibi! Jak ta piłka przeleci na waszą stronę, to nie będziesz miał ciekawie!
  Po godzinie przyjechali chłopaki z Karoliną. Przywitałam się i Karolina od razu dołączyła się do mnie w oglądaniu meczu. Zaczęła razem ze mną komentować grę Zbyszka. Wychodziło mu bardzo dobrze, ale i tak komentowałyśmy głupio, chociaż ich uwielbiamy. Nie mogę się doczekać, aż poznam Kubiaka. Był on moim idolem, bo sama gram w siatkówkę. Nie mówiłam jeszcze tego chłopakom, ale wolę siatkówkę od piłki nożnej. Chłopaki pod koniec meczu się wyłączyli i zaczęli rozmawiać między sobą. Po meczu chciałyśmy wyłączyć telewizję, ale okazało się, że puszczają OX TV. Zaczęłam się głośno śmiać.
-Ooo, Alex! Patrz kto jest w telewizji! - w tym momencie wszyscy zaczęli się śmiać.
-Oo, Wojtek! Patrz kto tam jeszcze jest! - powiedział Alex i popchnął go lekko. - Ciota! - zaczęli się dla zabawy bić. Po chwili chciałam ich rozłączyć, więc rzuciłam się na Alexa, a Karolina na Wojtka. Theo stał nad nami i śmiał się jak najgłośniej mógł.
-Wieczorem jak będzie ciemno to idziemy na spacer. - powiedziałam.
-Spacer w śniegu. Mhmm. Ma ktoś aparat? - zapytała Karolina.
-Ja mam. - powiedział Theo i poszedł po lustrzankę, którą po chwili wyrwałam mu z ręki i zaczęłam robić zdjęcia. Chłopaki przygotowali jedzenie i przynieśli na górę. Jak zawsze - ja z Karoliną rzuciłyśmy się na owoce. 
-Właśnie! Przypomniało mi się coś! Pożyczyłam klucze od woźnego na salę! Idziemy później w coś pograć! - powiedziałam, po czym spojrzałam na Karolinę. Domyśliła się od razu w co chcę grać. Uśmiechnęła się do mnie na znak, że się zgadza.
  O 18 ubraliśmy się i wyszliśmy na spacer. Uwielbiam chodzić wieczorami, gdy jest już ciemno, na spacery. Jest wtedy przyjemniej. Alex, Wojtek i Karolina poszli już do szkoły na salę, a ja z Theo poszłam do sklepu. Na szczęście nikt go nie rozpoznał. Kupiliśmy picia, lizaki dla siebie i wyszliśmy. Chociaż ubrałam się ciepło to i tak było mi strasznie zimno. Po chwili Theo stanął i wpatrywał się we mnie. Odwróciłam się do niego.
-Co jest? - zapytałam.
-Powiedz mi. Lubisz Alexa? Czujesz coś do niego?
-Ciężko powiedzieć... Bardzo go lubię, ale nie wiem czy coś do niego czuję. A dlaczego?
-Czujesz coś do niego.To widać. Tylko mam jedno pytanie.. Dlaczego on, a nie ja? - zapytał, a ja stanęłam jak wryta.
-Yyy...Yyy... Po prostu.. No..
-Nie wiesz, prawda? Co on ma takiego czego ja nie mam?
-Theo... - zaczęłam i spojrzałam mu w oczy. - Ja nie powiedziałam czy coś do niego czuję czy nie. Zastanawiałam się nad tym ostatnio i chyba z nim nie chcę być. Nie wyobrażam sobie miłości na odległość. Tak jak z Lukasem. Przyjechałam do Polski i ze mną zerwał. Wolę przyjaźń. Jeszcze nigdy nie miałam takiego prawdziwego przyjaciela, który mógłby być moim bratem. Za każdym razem zakochuję się, a potem zwyczajnie ten ktoś mnie olewa i znów nie mam żadnego przyjaciela. Nie chciałabym teraz tego zepsuć. - przytuliłam się do niego.
-Prze... Przepraszam, że zapytałem. - odwzajemnił uścisk. 
-Nie szkodzi. - uśmiechnęłam się do niego. - Idziemy? - zapytałam i od razu ruszyliśmy dalej. Na sali już powoli się rozgrzewali. Zaśmiałam się widząc Alexa jak gra. Ja z Karoliną zagrałam w jednej drużynie, a w drugiej zagrali chłopaki. Wojtkowi gra wychodziła nawet bardzo dobrze. Na Walcotta trzeba było uważać, jego ściny mogłyby pozabijać ludzi. Jeśli chodzi o Alexa... Bywało gorzej. Tak jak myślałam - razem z Karoliną wygrałyśmy mecz i pokonałyśmy chłopaków. Do domu wróciliśmy bardzo szybko. Było zimno, a nie chcieliśmy się rozchorować. W domu zaczęłam kaszleć i kichać. Czułam się bardzo źle, lecz nie chciałam tego nikomu mówić. Nie chciałam dlatego, iż chciałam spędzić tę noc w najlepszym towarzystwie. Była godzina 24, a ja robiłam się powoli śpiąca. Alex z Wojtkiem trochę wypili alkoholu, więc już nie panowali nad sobą. Puścili muzykę jak najgłośniej się dało.
-Ej, debile! Od dwóch godzin jest cisza nocna! - podbiegłam do wieży i dałam muzykę ciszej, tak aby nie było nic poza mieszkanie słychać.
-Kochanie, nooo... Wiesz jak Cię kocham. Daj mi buzi. - Alex podszedł do mnie i próbował mnie pocałować.
-Ej, ej, ej... Nie za dużo tego alkoholu? - skrzywiłam się czując alkohol z jego ust. - Weź idź się połóż. - wskazałam mu łóżko.
-Jeśli ty pójdziesz ze mną. - powiedział i pociągnął za sobą.
-Zapomnij! Idź się połóż, powiedziałam! - krzyknęłam, po czym od razu się położył i po 5 minutach zasnął. Wojtek zrobił to samo. Rozmawiałam z Karoliną i Theo, aż do 3 godziny. Położyliśmy się spać 15 po 3.
-Miałam nadzieję, że będzie lepiej ale nie można narzekać. - szepnęłam i zamknęłam oczy.
  Obudziłam się o 5. Wszyscy spali, muzyka była włączona i wszystkie resztki były na stole. Wstałam i ściszyłam muzykę tak, aby nikogo nie obudziła. Zeszłam na dół, poszukałam proszku i zrobiłam sobie gorące kakao. Weszłam na górę i mało co nie obudziłam Walcotta. Usiadłam na podłodze obok tarasu i patrzyłam jak śnieg powoli spada. Po chwili zauważyłam, że ktoś obok mnie usiadł. Wystraszyłam się.
-O Matko.. Co ty tutaj robisz? Chcesz, żebym zawału dostała?!
-Przepraszam. - Theo zaśmiał się. - Dlaczego nie śpisz? - zapytał.
-Obudziłam się i jakoś nie chciało mi się już spać, więc zrobiłam sobie kakao, które akurat mi się skończyło. - zaśmiałam się. - No i mam ochotę na mandarynkę.
-O której otwierają lewiatan? - zapytał i wskazał palcem sklep za oknem.
-O 6 jak się nie mylę. Masz zamiar iść mi po mandarynki?
-Razem pójdziemy. - uśmiechnął się do mnie i przytulił mnie. - Nie denerwowało Cię to zachowanie Alexa wczoraj? - zapytał, a ja spojrzałam w tym czasie na niego.
-Wkurzało. I to bardzo. Już wiem, że nigdy więcej przy mojej obecności nie ma pić. - powiedziałam po czym zaczęłam kaszleć i kichać. Znowu mnie wzięło. W nocy nie było, aż tak źle ale myślę, że to właśnie mnie obudziło - kaszel i katar.
-Chodź do kuchni. - wstał i pomógł mi wstać. Zeszliśmy na dół, chociaż nie wiedziałam po co. - Siadaj tutaj i czekaj. - wskazał palcem krzesło. Usiadłam i zauważyłam, że wyciąga herbatę i parzy wodę.
-Kochany jesteś. - zaśmiałam się , po czym kichnęłam. - Prawda. - kolejny raz zaśmiałam się. Wróciliśmy na górę. Była godzina 5:30. Wszyscy dalej smacznie sobie spali. Ja owinięta kocem popijałam herbatę na kanapie. Obok mnie siedział Theo z szklanką herbaty. Strasznie nam się nudziło, więc stwierdziliśmy, że pójdziemy na spacer i po mandarynki. Ubrałam to co ze sobą zabrałam. Jeansy, top i nie za ciepły sweter. Do tego moje kochane glany.
-Nie masz żadnej bluzy czy coś? - zapytał Theo.
-Nie, nie wzięłam. - powiedziałam. Theo kazał mi poczekać i po chwili przybiegł z góry z grubą bluzą. Kazał mi ją ubrać i powiedział, że mogę ją sobie zostawić na pamiątkę. - Nie trzeba było. Dziękuję Ci bardzo. - przytuliłam go, ubrałam bluzę i kurtkę i wyszliśmy na świeże powietrze. Jedno szczęście, że wzięłam szal i czapkę. Theo wziął ze sobą aparat, ponieważ chciał zrobić zdjęcia okolicy. Włączyłam muzykę i aparat.
-Theeeeeo! Uśmiech! - zrobiłam mu zdjęcie. Podeszłam do niego, przytuliłam się i odwróciłam aparat w naszą stronę. - Pamiątkę na komórce muszę mieć. Uśmiech. - zrobiłam zdjęcie i ustawiłam sobie na tapetę. Zdjęcie wyszło bardzo fajnie. Dwie mordę cieszące się do aparatu. Zauważyliśmy, że otwierają lewiatan. Poszliśmy od razu w stronę sklepu. Kupiliśmy 20 mandarynek, z czego się strasznie uśmialiśmy, i tabletki na kaszel. Doszliśmy do domu i weszliśmy do środka. Alex stał w kuchni i śmiał się sam do siebie.
-Gdzie się szwendasz z moją dziewczyną? - zapytał.
-Że co?! - krzyknęłam. - Po pierwsze nie jestem Twoją dziewczyną! A po drugie to piliście znowu?!
-To był żart. Weź, nawet pożartować nie można. - odwrócił się i poszedł. Spojrzałam na Theo a on na mnie. Poszliśmy na górę i zauważyliśmy, że Wojtek leży z Karoliną na kanapie, a Alex śpi na podłodze.
  Zjedliśmy prawie wszystkie mandarynki w czwórkę. Alex dalej spał. Zrobiliśmy bardzo dużo zdjęć i zgraliśmy je na laptop. Theo opiekował się mną jak dzieckiem. Wspaniały przyjaciel. Takiego przyjaciela zawsze chciałam mieć. W pewnym momencie usłyszeliśmy, że ktoś otwiera drzwi i chodzi po dole. Theo chciał iść sprawdzić kto to, ale mu nie pozwoliłam samemu iść. Jednak po parę sekundach zeszliśmy cicho po schodach i zauważyliśmy, że ktoś stoi w kuchni. Serce biło mi jak nigdy wcześniej. Złapałam Theo za rękę, a z drugiej strony złapałam się Karoliny. Facet, który w kuchni stał, obrócił się w naszą stronę i spojrzał na mnie.

4 komentarze:

  1. Superowo! Była niezła imprezka ;D
    Ale kto to przyszedł?! Nie trzymaj za długo w niepewności ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadłam z tumblra i nie żałuje. Ciekawie piszesz no i przede wszystkim jest Theo :) Czy mogę liczyć na powiadomienie o nowości?

    Co do rozdziału: to niesamowite mieć taką osobę jak Theo dla głównej bohaterki nie dziwię się jej, że cieszy się z tego. Pijany Alex nie popisał się swoimi tekstami, niestety ładnie sobie przechlapał u dziewczyny. No i ciekawi mnie kim jest ten facet co stał w kuchni.


    Zapraszam na mojego bloga o kanonierach: www.gunner-love.blogspot.com (wyjatkowo aktualna notka akurat niezbyt o nich)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie masz nic przeciwko to preferowałabym jednak informowanie na blogspocie, jakoś tak wygodniej zajrzeć i wtedy wiem, że na pewno dowiem się o nowości. :)

      Plus czy mam powiadamiać Cię także o nowościach u mnie?


      Pozdrawiam:*

      Usuń
  3. Witam! Trochę z opóźnieniem, ale rozdział dano już przeczytała, ale jakoś zawsze czasu brakowało aby skomentować :(.
    Wiec tak: Mell powinna dostać porządnego kopniaka w dupsko. Poszła do chłopaków na imprezkę będąc przeziębioną? Skandal! Powinna bardziej dbać o swoje zdrowie.
    Alex: cóż nie dziwmy się jego zachowaniu. Wypił i gadał oraz robił bzdury, jak to zazwyczaj kiedy jest się pijanym (coś o tym wiem xd), ale nie powinna być na niego zła, gdyż po alkoholu różne rzeczy się robi.
    Theo: ten chłopak mnie zaskakuje. Niezbyt dobrze zna Mell, a tu takie wyznania :D. Szczerze mówiąc wydaje mi się, że Theo byłby rewelacyjnym przyjacielem zaś na chłopaka się wg mnie nie nadaje.
    Wojtek: niech się w końcu do Karoliny bardziej zbliży, bo zaczyna mnie porządnie wkurzać!
    No i cóż na koniec główna bohaterka: nie wie czego chce.
    A i odcinek nie jest taki zły... tylko okropny... HAHAHA! ŻARTOWAŁAM! Odcinek jest bardzo ciekawy i coraz lepiej piszesz. Praktyka czyni mistrza! - Pamiętaj o tym!
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń